Oliada

Powieści

Opowiadania

Poradniki

Sklep

O mnie

Kontakt

Jak zacząć powieść, a jak ją zakończyć?

Prawdziwą książkę poznaje się nie po tym, jak się zaczyna, lecz po tym, jak kończy.

Wstęp

Początek i zakończenie to bezsprzecznie najważniejsze elementy powieści – każdy Ci to powie. Ten pierwszy decyduje najczęściej, czy czytelnik po wzięciu Twoją książkę do ręki zdecyduje się ją kupić, to drugie natomiast odpowiada za wspomnienia, jakie pozostaną w jego pamięci. Na rozpoczęcie jest wiele schematów i sposobów, zakończenie zaś zwykle dzieli się jedynie na dobre (happy end) i złe (bad end). W tym poradniku przedstawię najważniejsze rzeczy, o których musisz pamiętać rozpoczynając i kończąc swą powieść, jak również zapoznam Cię z owymi schematami. 

Rozpoczęcie

Wpierw omówimy kilka ogólnych czynników, charakteryzujących dobry początek każdej powieści, potem zaś przejdziemy do prezentacji wszelakich schematów takiego początku, ze wszystkimi ich wadami i zaletami. Do dzieła!

 

1. Zaintrygowanie czytelnika

To chyba najważniejsze zadanie, jakie stoi przed Tobą, gdy rozpoczynasz pisanie. Jeśli zaczniesz nudno i sztampowo, większość czytelników odłoży Twoją książkę po pierwszych stronach, bez względu na to, jak dobra jest cała reszta. Nie pozwól na to – zacznij z przytupem, hukiem i błyskiem. Jak? Na wszelakie sposoby, może to być scena śmierci, bitwy, kradzieży, pościgu. Dobrze jest wrzucić czytelnika w sam środek wydarzeń, zamiast rozpoczynać od pasterza pasącego owce na spokojnej łące. Nawet jeśli z początku czytający poczuje się zagubiony, nic nie szkodzi, z czasem zdążysz mu wyjaśnić wszelkie niejasności. Rzecz w tym, by w rozpoczęciu jak najwięcej pokazać, objaśniając jak najmniej. 

2. Spójność z fabułą

Nie sztuka zacząć powieść wielką bitwą, nie mającą potem najmniejszego znaczenia podczas akcji. Rozpoczęcie musi być bezpośrednio powiązane z resztą fabuły, często wręcz jest motywem wielu późniejszych wydarzeń (przykładowo scena rabunku znanego dzieła sztuki – w kolejnych rozdziałach detektyw stara się odnaleźć złodziei). Oczywiście nie trzeba przedstawić na samym początku najważniejszego wydarzenia, ważne jednak, by było ono ciekawe i porywające – tak, by czytelnik chciał przerzucić kartkę i czytać dalej.

3. Wprowadzenie bohatera

Nie musi być to bohater pierwszoplanowy (choć dobrze by pojawił się on jak najwcześniej), często jest to główny antagonista lub któraś z postaci drugoplanowych. Na kogokolwiek jednak się zdecydujesz, przedstaw go z najbardziej charakterystycznej strony, np. zaprezentuj jego zjadliwe poczucie humoru. Warto wydarzenia początkowe przedstawić z perspektywy imiennej postaci, nie losowego “randoma”, ponieważ od pierwszych stron czytelnik będzie mógł nawiązać więź z kimś, kto będzie istotny dla powieści. 

4. Dobre pierwsze wrażenie 

I ostatnia kwestia to ogólne zadbanie, by po pierwszych akapitach czytelnik nam nie uciekł. Nie przelatuj przez wstęp jak galopujący koń, poświęć mu kilka godzin, może nawet dni. Dopracuj go i dopieść tak bardzo, jak tylko jesteś w stanie. Nie twierdzę oczywiście, że na resztę powieści możesz zwracać dużo mniej uwagi, ale początek pozostaje początkiem: żadnych błędów stylistycznych ani merytorycznych, żadnych głupich żartów. Postaraj się zaprezentować swoją książkę i swój styl pisania w jak najlepszy sposób, inaczej wiele osób odłoży ją na półkę jeszcze w księgarni. 

Schematy wstępu

1. Retrospekcja

Retrospekcja to powrót do przeszłości, cofnięcie się o kilka lub więcej lat wstecz w losach świata lub danego bohatera. Rekordzistą jest tu chyba B. Sanderson, który w Drodze Królów cofa się o 4500 lat. Najczęściej różnica czasowa nie jest tak znaczna i wynosi góra kilkanaście lat. Retrospekcja ma na celu pokazanie przyczyny jakiegoś wydarzenia, względnie jego rozpoczęcia. 

2. Flash do przodu 

Nie jestem bardzo obeznany z nazewnictwem poszczególnych rozpoczęć, będę je więc nazywać po swojemu. Czym jest flash do przodu? Dokładnym przeciwieństwem retrospekcji. Jest to jakiś wycinek z przyszłości świata przedstawionego, najczęściej taki, który później ukazuje się w którymś rozdziale, choć nie zawsze – może się on dziać nawet już po zakończeniu fabuły. Taki zabieg przeprowadzili twórcy gry Uncharted 4 Kres Złodzieja, gdy na samym początku przedstawili emocjonującą scenę pościgu, mającą miejsce dopiero w dwóch trzecich fabuły. Jeśli decydujesz się zastosować flasha do przodu, jeszcze ważniejsze jest, byś skupił swą uwagę na zaintrygowaniu czytelnika. Dla przykładu, jeżeli przedstawisz w rozpoczęciu bohatera patrzącego na gruzy spopielonego miasta, a potem w następnym rozdziale ten sam lub inny bohater będzie ileś dni czy lat wcześniej chodził po ulicach tego miasta, to moim przynajmniej zdaniem robi to duże wrażenie. 

3. List lub sen

Te dwa schematy są nie przez wszystkich lubiane, ja jednak nie uważam ich za nic złego – przeciwnie, drzemie w nich wielki potencjał, który można odpowiednio i z pomysłem spożytkować. Sen może być proroczy, nie powinno jednak być to zbytnio nachalne i przede wszystkim oczywiste. Jeżeli bohaterowi śni się śmierć przyjaciela, katastrofa, zagłada i inne przyjemne rzeczy, lepiej pokazać to jako metaforę, zamazany obraz, niż jeden do jednego. Sen może też nie stanowić proroctwa, lecz raczej odzwierciedlenie sytuacji psychicznej bohatera – to częsty zabieg w książkach, w których narracja prowadzona jest z perspektywy np. osoby chorej na schizofrenię – będzie ona na jawie i we śnie widziała rzeczy, których naprawdę nie ma, a zadaniem pisarza jest przedstawić to tak, by czytelnicy uwierzyli.

List jest ogółem rzadko spotykanym motywem, mi samemu nie zdarzyło się dotąd zacząć w ten sposób żadnej powieści, jest to jednak według mnie bardzo, a nawet bardzo bardzo dobry sposób rozpoczęcia z przytupem. Przypomina to nieco retrospekcję, tak samo możemy pokazać przyczynę lub zapowiedź jakiegoś wydarzenia. Najbanalniejsze “Mur upadł. Setki tysięcy Darkenhorów pustoszą kraje Darlanu i Rudii, pożerając wszystko na swojej drodze. Król Hosborn błaga o Twą pomoc: przywiedź swe roty na pogranicze, to nasza jedyna szansa, by zatrzymać wroga” potrafi dać wspaniały przedsmak historii. Czytelnik dosłownie od pierwszej strony wie, że w książce będzie się działo: będą walki, obrona świata, potwory i jatka. Słowem to, co tygryski lubią najbardziej. I nawet jeżeli po takim liście nastąpi kilka względnie spokojnych rozdziałów, pokazujących dajmy na to organizację wielkiego festiwalu z okazji Święta Czerwonego Koguta, czytelnik już wie, że ten spokój jest jedynie pozorny i lada moment zostanie on zburzony. I super! Zacznij od trzęsienia ziemi, a potem niech będzie tylko gorzej. 

Czego NIE robić na początku

Tu pójdzie szybko. Po pierwsze: nie przynudzać. Wywal z prologu/pierwszego rozdziału lub jakiejkolwiek innej formy wstępu to, co niepotrzebne. Po drugie: nie przeciągać. Siedmiostronowy opis doliny z całą pewnością robi wrażenie (jeśli potrafisz opisać dolinę na siedem stron, zgłoś się do mnie, zatrudnię Cię jako ghostwritera), ale wierz mi – jeśli te siedem stron będzie jednocześnie pierwszymi, czytelnik odłoży Twoją książkę na półkę. Po trzecie: nie robić rzeczy z czapy. O tym już mówiłem, co z tego, że rozpoczniesz niesamowitą sceną pościgu, jeśli cała powieść to lekkie kobiece romansidło. To się bezpośrednio wiąże z punktem czwartym: nie twórz wygórowanych oczekiwań i nie obiecuj czegoś, czego nie dasz. Jeśli romans zaczniesz pościgiem ze strzelaniną, czytelnik może uznać Twoją książkę za powieść akcji i przypadkiem ją kupić, a potem w domu poczuć się oszukanym, wyrzucić książkę do kosza i na dobre zrazić do Twojego nazwiska. Po piąte: staraj się nie wprowadzać niepotrzebnych bohaterów. To ważne w całej powieści, ale przy rozpoczęciu szczególnie – dobrze, jeżeli czytelnik będzie miał jak najwięcej czasu na poznanie bohatera pierwszoplanowego, dobrze więc, o ile to możliwe, wprowadzić go zaraz we wstępie. I po szóste: nigdy, przenigdy nie wsypuj płatków do mleka. 

Zakończenie

Podczas pisania tego poradnika naszła mnie taka dość istotna myśl, warta chyba umieszczenia na początku podrozdziału o zakończeniach. Nie ważne jak dobrą scenę kończącą napiszesz, czytelnikowi powinna się ona nie podobać, powinien jej nienawidzić z całego serca. Dlaczego? Dlatego, że to zakończenie. Trochę głupio by było, jeżeli ktoś cieszyłby się, że Twoja powieść już się kończy, no nie? 

Happy end

Happy endy można zdefiniować kilkoma krótkimi przymiotnikami: wesołe, szczęśliwe, optymistyczne, pozytywne i nudne. Oczywiście nie zawsze muszą nudzić, ale w mojej opinii jest ich za dużo, ponieważ pisarze boją się kończyć swoje historie inaczej, w strachu przed utratą czytelników. No, ale z drugiej strony bad endów również nie może być za dużo, inaczej ludzie w ogóle odeszliby od czytania książek. Ja sam nie jestem tak zimnym 

draniem, żeby kochać jedynie złe zakończenia i pluć na te dobre, nie. Osobiście lubię najbardziej tzw. kosztowne zwycięstwa, ale do tego przejdziemy za chwilę. Miało być o happy endach, będzie więc. Cóż, każdy z nas pewnie widział ich setki: dobro triumfuje, zło przegrywa i zostaje upokorzone, świat znów jest stabilny, wszyscy świętują a ukochana głównego bohatera wreszcie również się w nim zadurza. Tia. W moich książkach i opowiadaniach takich zakończeń raczej nie uświadczycie, ponieważ uważam je za mało interesujące i trochę oszukańcze – co z tego, że przez całą powieść bohaterom groziło śmiertelne niebezpieczeństwo, walczyli ze złem i stawiali czoła trudnościom, skoro na koniec dnia wszystko jest cudownie i perfekcyjnie? Nawet Władca Pierścieni nie kończy się całkiem szczęśliwie, ponieważ, choć Sauron zostaje pokonany, Froda nękają demony przeszłości i w końcu musi rozstać się z przyjaciółmi, by odpłynąć za Morze. Niestety zbyt wielu autorów boi się złych zakończeń, a jednocześnie chcą kończyć z przytupem, co kończy się tak jak w Wampiratach (polecam i nie polecam przeczytać jednocześnie). Powiedzieliśmy sobie na początku i mam nadzieję, że już to rozumiesz: konsekwencja w działaniach i wydarzeniach fabularnych to pierwsze przykazanie dobrej książki. 

Bad end

Nad czym tu się rozwodzić, złe zakończenie to po prostu odwrotność happy endu – powieść kończy się triumfem zła, śmiercią głównych bohaterów, względnie zniszczeniem wszystkiego. Ten scenariusz jest, w mojej opinii, o wiele ciekawszy, natomiast nie można stosować go zbyt często, ponieważ pozostawia złe wspomnienia w umysłach czytelników – lepszy jeden bad end na

dziesięć powieści, za to dopracowany tak perfekcyjnie, że czytelnik będzie płakał jeszcze tydzień po jego przeczytaniu, niż masowe kończenie każdej książki w zły sposób, które nie powoduje już żadnych emocji. Bad endy są solą w potrawie – stosujemy je, ale z umiarem. 

O ile z happy endem nie ma wielkiego problemu, o tyle stworzenie złego zakończenia potrafi być całkiem skomplikowane. Najważniejszą rzeczą jest sprawienie, by czytelnik nie spodziewał się takiego akurat zwieńczenia historii (idealny przykład to mobilna gra Duskwood). Jeśli można przewidzieć śmierć bohaterów i zagładę świata już w połowie powieści, nikt płakać na jej końcu nie będzie. Częstym i dobrym motywem jest zdrada – bohaterowie wymyślają plan uratowania świata, który ma szansę się powieść, na końcu jednak zostają zdradzeni i przez to zło zwycięża. Oklepane? Jasne, ale napisz to dobrze, a nikt nie zwróci uwagi na sztampę. Drugą ważną w bad endzie rzeczą są emocje (tak, znowu). Gdy bohater będzie płakał, masz szansę sprawić, by czytelnik też zaczął. A trzecia rzecz to dobre wytłumaczenie zakończenia, tzn. np. w przypadku zdrady dokładne wyjaśnienie jej motywu, może nawet połączone ze wspomnieniami z innych momentów historii. Chodzi o to, by czytelnik zdał sobie sprawę, że cały czas miał wyjaśnienie pod nosem, ale sam nie potrafił go dostrzec. 

Kosztowne zwycięstwo

I moje ulubione zakończenie. Polega ono na tym, że dobro ostatecznie zwycięża, ale wygrana okupiona jest taką stratą, że to prawie nie zwycięstwo. Dla przykładu protagonistka pokonuje i zabija swego odwiecznego wroga, ale za cenę życia swego brata, ukochanego, rodziców, wszystko jedno. Albo odwrotnie: zmuszona wybrać pomiędzy życiem bliskich, a zwycięstwem powiedzmy kraju, wybiera to pierwsze. Inny przykład to bitwa, w której zwyciężają siły dobra, umiera jednak tak wielu żołnierzy i bohaterów, że zapanowuje żałoba. Słowem: dobro wygrywa, ale nikt się z tego nie cieszy. Moim zdaniem to najlepszy motyw kończący powieść, stanowi bardzo dobry kompromis pomiędzy happy endem, a bad endem. 

Zakończenie

W tym artykule to już wszystko – wierzę, że wiedza w nim przekazana pomoże Ci doskonalić swój warsztat pisarski. Jeżeli masz pomysły na inne poradniki, lub chciałbyś, abym coś jeszcze dodał do tego artykułu – napisz o tym w komentarzu. Polecam także zapoznać się z innymi moimi poradnikami, jak również przeczytać moje opowiadania oraz dłuższe powieści. 

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Informacje zwrotne
Zobacz wszystkie komentarze
0
Jeśli podoba ci się ten tekst, zostaw komentarz!x
()
x